|
Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Dungeons & Dragons: Forum Abasz'Har o D&D
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Amnezjusz
Początkujący
Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Leszno
|
Wysłany: Pon 18:19, 20 Lut 2006 Temat postu: [3.0; 3.5] Ten artefakt śmierdzi... |
|
|
- Mieliśmy kupę szczęścia! – zapewne nieraz wasi bohaterowie mówili takie słowa po wyjściu obronną ręką z beznadziejnych sytuacji. Jednak czy kiedykolwiek zastanawialiście się jakie były początki tego stwierdzenia. Mieć kupę szczęścia. Jeśli nie to wysłuchajcie tego co mam wam do powiedzenia.
W oddali słychać było nadchodzącą burzę. Wzburzone fale uderzały w przybrzeżne skały. Na najwyższej z tych skał stała samotna postać. Rozpostarł swoje skrzydła i zwrócił swoją głowę w kierunku morza.
- Zdrajca! To ja jestem tym, którego zdradzono! – powiedział zimnym głosem Illidan. Wzbierał w nim coraz większy gniew. Chusta, która przewiązał sobie głowę...
Eee...zaraz to nie to...tfu, wróć do początku.
---------------
Zbiory Świetlistej Biblioteki Garla Złotopołyskliwego w Songfarli.
,,Księga gnomich mitów i legend”
Notka od kustosza biblioteki, Bavisa Gimble Jr III:
,,Biblioteka uprzejmie informuje, że poniższa historia nie została udokumentowana w żadnym innym tekście pisanym, dlatego nie odpowiadamy za niektóre treści umieszczone w niej.”
,,...Wszystko to działo się bardzo dawno temu.
Nadchodzące ciemne chmury sygnalizowały burzę. I to silną. O tej porze jednak burze nie były niczym nadzwyczajnym. Wyspa Mount Pyt’hon, położona kilkadziesiąt kilometrów na zachód od wysp Lantan powstała na wskutek erupcji podwodnego wulkanu a teraz znajdował się na niej klasztor Garla Złotopołyskliwego.
Opat Eric z Idle z niepokojem obserwował horyzont wypatrując statku z zaopatrzeniem, który powinien przypłynąć na dniach. Teraz jednak widząc chmury i zbliżającą się burzę miał jak najgorsze obawy. Mimo tego, że uważał kapitana Jona Havariana za jednego z najlepszych w swoim fachu po cichu modlił o błogosławieństwo dla niego i jego statku.
Burza nie okazała się być tak silna jak się tego spodziewano. Rano następnego dnia piękna bezchmurna pogoda przywitała kapłanów rześkim i świeżym powietrzem. Jednak myśli opata cały czas błądziły gdzieś w oddali. Ostatnimi czasy wzmogły się ataki sahauginów na statki jak i na małe osady i inne klasztory. Co było tego powodem nie wiadomo.
Około południa nowego dnia na horyzoncie pojawiła się mała łódź. W środku znajdowały się trzy ciała. Byli to żeglarze ze statku Havariana. Na wszelki wypadek kapłani wycofali się do murów klasztoru. Wtedy też cisza została rozdarta przez przeraźliwe okrzyki sahauginów. Były ich setki a od opactwa dzieliło ich kręta ścieżka zwana Pyt’honem, na której aż roiło się od pułapek. Lecz jakie szanse miało kilkudziesięciu gnomich kapłanów, magów, mnichów i divine pranksterów przeciwko całej hordzie sahauginów.
Mimo z góry straconej pozycji gnomy podjęły walkę. Pierwsza fala atakujących sahauginów załamała się pod gradem bełtów oraz obszarowych zaklęć rzucanych przez czarodziejów. Jeszcze inni padali ofiarami zabójczych dowcipów opowiadanych przez divine pranksterów. Niestety pewne było, że nie wytrzymają tak długo. Opat wraz z najwyższymi kapłanami rozpoczęli modły o pomoc do Garla. Gdy sahaugini prawie przebili się przez obronę gnomów, po całej okolicy rozniósł się rubaszny śmiech. Po chwili ,,otworzyło” się niebo i na klasztor padł snop oślepiającego światła.
- CZEGO, PYTAM SIĘ GRZECZNIE! –usłyszeli głos z niebios.
- Baczny Obrońco, Iskrzący Umyśle, Panie...
- STRESZCZAJ SIĘ, BO MI SIĘ RZEPA PRZYPALI.
Eric nie zbity z tropu, zachował całą swa powagę i krzyknął:
- Nie widzisz, że twoi słudzy są w niebezpieczeństwie...
- A, TO O TO CHODZI. TRZEBA BYŁO TAK OD RAZU MÓWIĆ. POCZEKAJCIE CHWILĘ, MAM DOBRY POMYSŁ.
- To cud i szczęście, że nam odpowiedział – krzyknął jeden z magów.
- Tak, zaprawdę mamy szczęście.
Wtedy tez z ,,dziury” w niebie ,,coś” wyleciało. Im bliżej było wyspy tym wyraźniejszych kształtów nabierało, choć i tak trudno było określić co to było. W końcu z głośnym plaskiem spadło za murami klasztoru. Krzyki sahauginów, które rozległy się po chwili były naprawdę przerażające. Wszystkie gnomy poczuły się jakby silniejsze i odważniejsze i z zapałem rzuciły się do kontrataku. Sahaugini zdawali się słabnąc i rozpoczęli rozpaczliwą ucieczkę. Gdy ostatni z nich zniknął w głębi morza, gnomy powoli wróciły zobaczyć co zesłał im Bóg. Jedynym co znaleźli była....kupa.
- To...to ona przegoniła morskich ludzi, oni mają bardzo czuły węch, mówię wam.
- Tylko, że ja nic nie czuję! Ona w ogóle nie śmierdzi.
- A CO WY MYŚLELIŚCIE, ŻE NIBY ZEŚLĘ WAM POMOC, KTÓRA BĘDZIE WAM ŚMIERDZIEĆ!? – doszedł ich głos Garla wydobywający się z kupy.
- No, ale oni czuli, prawda? A w ogóle co my mamy zrobić z ..z tym?
- TO NIE JEST ZWYKŁA KUPA. TO MÓJ DAR DLA WAS. CIESZCIE SIĘ, RADUJCIE, OPIEKUJCIE SIĘ NIĄ A SIĘ WAM ODPŁACI. SZERZCIE WIEŚCI O SZCZĘŚCIU JAKIE WAS DOSIĘGNĘŁO, CHWALCIE PANA...EE...NO WIECIE CO. NIECH WSZYSCY SIĘ DOWIEDZA O ŁASKAWOSCI GARLA ORAZ O TYM JAKIM SZCZĘŚCIEM OBDARZA WYBRANYCH. A TERAZ WIECIE RZEPA CZEKA, A JUŻ SIĘ PRZYPALA, MUSZĘ IŚĆ... – kupa zamilkła, niebo ponownie się zamknęło. Gnomy w milczeniu stały nad ,,darem” i w ciszy rozmyślali nad przesłaniem Garla.
- To co robimy panowie? – spytał Eric.
- A o co nas prosił, będziemy głosić prawdę o kupie szczęścia. Nawet niezła nazwa, ,,kupa szczęścia”, podoba mi się.
- Tak, będziemy mogli później wnukom powiedzieć, wiecie mieliśmy wtedy ,,kupę szczęścia”...
Od tamtego momentu minęło już parę setek lat w czasie, których powiedzenie ,,mieć kupę szczęścia” rozprzestrzeniło się po całych Krainach. Kupa towarzyszyła gnomom w każdym ważnym momencie ich historii a odpowiedzialni za ,,opiekę” nad nią zostali Strażnicy Daru . Teraz Kupa Szczęścia znajduje się w nowo powstałej Świątyni Garla Złotopołyskliwego w Lethtar. Potężna magia w niej drzemiąca sprawiła, że dziś wygląda tak samo jak setki lat temu kiedy została stworzona. Jej moc działa tylko na gnomy, na inne rasy może działać jedynie negatywnie.
Kupa Szczęścia – wyglądem przypomina zwykłą kupę, jednak przepełniona jest potężną magią, która tak jakby wibruje wokół niej. Gnomy nie czują specyficznego zapachu jaki wytwarza. Wszystkie inne istoty niestety tak.* Każdy gnom, który znajduje się w jej pobliżu (czyt. promień 250 m) otrzymuje tak zwany ,,Dar Garla”. Zapewnia on każdemu gnomowi premie wynikające z morale(w końcu pomoc Boga wydatnie na nie wpływa):
- niewrażliwość na strach,
- +4 do KP,
- +4 do wszystkich rzutów obronnych,
* - każdy nie gnom znajdujący się w pobliżu Kupy musi wykonać test na wytrwałość o ST 25( istoty o nadwrażliwym węchu wykonują również rzut na siłę woli o ST 25 lub wpadną w panikę) lub poczuje czym jest ,,Dar Garla”, co nie będzie dla niego miłe. Otrzymuje on wtedy:
- -4 do KP (udany rzut obronny zmniejsza o połowę),
- rzuty obronne spadają o 4 (udany rzut obronny zmniejsza o połowę),
Komentarze mile widziane
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Czera
Kontemplujący
Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 1032
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Się biorą ci kretyni
|
Wysłany: Pon 21:01, 20 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Normalnie uśmiałem się. Nie wiem ile chłopie wypiłeś, ale opis amgicznej kupy mnie dobił. Uważam, ze tobardzo unikalny pomysł i niecierpilwością poczekam na magiczną urynę. Widziałem playboya dla krasnoludów, ale boża kupa mnie przeosła, za poczucie humor i pomysłowość 5+/6
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|