Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons
Dungeons & Dragons: Forum Abasz'Har o D&D
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Gdzie zaczyna się wiara?" - sesja
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna -> Zakończone pojedynki, sesje i turnieje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrip
Badacz Podziemi


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Newbury

PostWysłany: Czw 9:17, 01 Lis 2007    Temat postu: "Gdzie zaczyna się wiara?" - sesja

Dla Santonu nadeszły złe czasy wojen i krucjat religijnych. Do tego czasu było na tyle dobrze, że konflikty wybuchały tylko między państwami. Jednak teraz po koleji wybuchają wojny domowe. Każda świątynia ma przynajmniej jednego skrytobóję, który w razie potrzeby zarżnie kapłana innej religi. Zaczynają pojawiać się pytania, czy wogóle bogowie istnieją? Świat powoli pogrąża się w chaosie.

Regi, stolica państwa o tej samej nazwie. Największe miasto pod względem obszaru i liczebności na Santonie. Miasto rozkoszy i grzechu to tutaj padają rekordy ilości wydawanych pieniędzy w ciągu jednego dnia. Miasto dzieli się na trzy dzielnice. Tzw. bogatą - oddzieloną wysokim murem gdzie mieszka szlachta i król, kupiecką - gdzie znajdują się sklepy i mieszkają mniej zamożni ludzie oraz na dzielnicę grzechu. To właśnie tutaj można stracić najwięcej pieniędzy. Tutaj mieszkają najbiedniejsi mieszkańcy. I to w tej dzielnicy najbardziej szerzy się anarchia i chaos.

Ten dzień był dla Regi najbardziej dziwacznym dniem co najmniej od 20 lat. W Grzechach, do karczmy "Pod zbitym ryjem" weszła dziwna gupka. Półelf, półelfka, niziołek i co w tym najdziwniejsze, drow. Poznali się na ulicy i nie wiadomo dla czego są teraz razem. Może z powodu półelfki, a może poprostu dobrze się dogadują. Usiedli przy wolnym stoliku. Tak się składa, że w karczmie już był drow. Podszedł do naszych bohaterów i tak rzekł:
-Witajcie. Nazywam się Zdirith. Mogę się przysiąść?
Drow był ubrany jak wojownik. Miał na sobie skórznie, a na plecach dwuręczny miecz. Dobrze (choć to drow) mu z oczy patrzyło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arvelus
Arcymag


Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 1590
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 10:32, 01 Lis 2007    Temat postu:

-Moje imię brzmi Kara i siadaj jeśli chcesz...
Powiedziała pół-elfka z nogami na blacie stołu. Miała na sobie czarny strój z odsłoniętymi plecami i bez ramion uwidatniający okrągłości, spodnie też czarne i luźne(nieco przypominające hipisowskie dzwony).
Była piękną kobietą, proste kruczoczarne włosy z przodu krótkie, jedynie na grzywkę, tak aby nie zasłaniały oczu podczas walki, z tyłu robiły się dłuższe i sięgały łopatek. Ponadto miała jeszcze 2 długie warkoczyki z tyłu głowy. Owijała je sobie białą wstążką tak, że na samym końcu tworzyły się małe pędzelki sięgające krzyża. Pod grzywką widniały duże zielone oczy pozbawione blasku, a między nimi mały nosek. Atletyczna sylwetka uwidatniała kobiece wdzięki których nie było jej brak. Interesującymi cehcami były też gadzie oczy i drobna łuska na kościach policzkowych, oraz szarawa cera...przy pasie miała pochwę z kataną, widać było tylko rączkę, która była wyrzeźbiona w motywie bluszczu. Obok krzesła leżał kołczan strzał, a na plecach miała łuk bloczkowy, taki jaki tylko gnomy potrafią stworzyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nerinxian
Adept


Dołączył: 20 Paź 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z tamtąd

PostWysłany: Czw 13:02, 01 Lis 2007    Temat postu:

Jeśli jednego z twoich pobratymców przyjeliśmy ,to dlaczego mielibyśmy zabraniać Ci siadać przy nas? Moję imę brzmi Vito. Powiedział najmniejszy osobnik z całej drużyny. Niewiele było go widać spod, spowijającego całą jego niewielką sylwetkę płaszcza. Jedynymi częściami które były widoczne, tylko w czasie kiedy pił ze swego kufla były ałonie a właściwie tylko palce, poniewarz reszta była skrywana pod rękawiczkami. Kiedy przechylał swój kufel można było dostrzec błysk w jego brązowych oczach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gris
Adept


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wziąć na piwo ?

PostWysłany: Czw 17:10, 01 Lis 2007    Temat postu:

Roizeh

- Nie - Odparł niechętnie w tym samym momencie półelf kiedy reszta zapraszała drowa do stołu. Nie lubił szumowin z karczmy, którzy albo są zbyt pijani by trzymać ozór za zębami albo są prostymi złodziejami liczącymi, że trafią na głupszych od siebie.
Łotr omiótł niedbale, jak by się mogło zdawać, spojrzeniem sylwetkę przybyłego jednak przed jego zielonymi, zachęcającymi do gwałtu oczyma niewiele mogło się ukryć. Zwrócił pilniejszą uwagę na miejsce przyczepienia sakiewki, bronie po za mieczem i na szaty, które prawie zawsze świadczyły o majętności osobnika.
Prawa ręka mimowolnie uniosła się do kasztanowej, krótkiej brody półefa i ją lekko pogłaskała. Po chwili przesunęła się do włosów odgarniając niesforne, brązowe pasemko za ucho. Chwilę później dłoń powędrowała do przygładzanie cienkich brwi właściciela; parę sekund po tym już drapała tył głowy. Wprawne oko, które by obserwowało Roizeha zauważyłoby pewną, ledwie zauważalną niezdarność prawej ręki oraz gromadę niepotrzebnych gestów. Mądry umysł zaś mógłby szybko przeanalizować ten fakt i zrozumić, że ciągłe gesty tej ręki mają odwrócić uwagę patrzącego od ręki lewej, która to była nadrzędną. Właśnie teraz zanurzała się w kieszeni skórzanej, bardzo śliskiej kurtki i chwytała skalpel, który bardzo dobrze oddzielał sakiewki od ich właścicieli.
Widowiskowe pstryknięcie kulką wydłubaną z nosa półelfa miało za zadanie ukryć drgnienie mięśnia lewej ręki podczas wkładania skalpela między środkowy, a serdeczny palec. Lekki uśmiech zagościł na twarzy Roizeha, a prawa ręka spoczęła na blacie stołu akurat w ten sposób by była znakomicie widoczna. Łotr miał nadzieję jedynie, że drow usiadzie po jego lewicy. Na to, że zniechęci się niegościnnym słowem nawet nie liczył.
Właściwe, wrogie nastrojenie przybyłego do Roizeha także było częścią małego planu. Na pozornie niegroźnego wroga rzadko kiedy się patrzy. A odwrócenie wzroku często kończyło się identycznie dla większości ofiar złodzieja.
Tymczasem Roizeh się odprężył. Zanim przystąpi do dzieła ofiara musi poczuć się swobodniej na co bez wątpienia zejdzie trochę czasu. Wyciągnął, obściskiwane przez skórzane, także bardzo śliskie spodnie do kompletu z kurtką, nogi przed siebie i wygodnie oparł się o krzesło. Plecami starał się dawać ciągły nacisk na swój płaszcz, który był przewieszony przez poręcz - półelf nie zamierzał nic stracić w tej marnej karczmie.
Od czasu do czasu triceps lewej ręki przejeżdzał po lewej piersi półelfa sprawdzając czy sakiewka, skrzętnie ukryta po węwnętrznej stronie lnianej koszuli ciągle jest we właściwym miejscu.
Roizeh uważniej przyjrzał się zachowaniu drowa. Chciał wiedzieć czy jest to typowy, niezdarny osiłek, czy też żwawy szermierz. Rzecz często mająca kluczowe znaczenie przy próbie obrobienia. Patrzył też często w oczy przybyłemu czy są skupione w jednym punkcie, na przykład piersiach półelfki, czy też pilnie się rozglądają po wszystkich na około.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrip
Badacz Podziemi


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Newbury

PostWysłany: Czw 19:02, 01 Lis 2007    Temat postu:

Roizeh
Sądząc po ubiorze drow był zamożny. Z lewego buta wychylała się rękojeść sztyletu. Sakiewki nie było widać.

Zdirith uśmiechnął się na słowa półelfa.
-A to czemu przyjąłeś mego pobratymcę, półelfie? - spytał wciąż stojąc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nerinxian
Adept


Dołączył: 20 Paź 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z tamtąd

PostWysłany: Czw 19:32, 01 Lis 2007    Temat postu:

Vito

"To że jestem mniejszy od tych elfów to nie znaczy że można mnie ignorować!!!"- Pomyślał w gniewie po tym jak usłyszał swoje słowa przypisywane do kogoś innego.Mylisz się Zdirith'cie, jest mi tak daleko do pół-elfa jak tobie to człowieka. Od czasów opuszczenia domu musiał trzymać język na wodzy, teraz tylko wprawne uch mogło dosłyszeć jakiekolwiek emocje w jego głosie. Tylko oczu nie nauczył się jeszcze kontrolować. "Jak dobrze że jest tu na tyle jasno zeby nie korzystał z infrawizji." Pomyślał z ulgą. A wracając do twego pytania, czyż nie należy dać każdemu szansy? Zauważając powolne ruchy Roizeh'a wznosze kufel kierując go w przeciwnym kierunku (aby odwrócić spojrzenie drowa od Roizeh'a) Przysiądź się do nas lub odejdź, nie lubie jak ktoś stoi nademną gdy siedze w karczmie, zbyt mi się to kojarzy z żebrakami i ludźmi którym akurat zabrakła sztuka miedzi do piwaPowiedział nadając swemu ostatniemu zdaniu trochę weselszy ton.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrip
Badacz Podziemi


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Newbury

PostWysłany: Czw 19:53, 01 Lis 2007    Temat postu:

-No, nareszcie swoja gęba - drow usiadł po lewej stronie niziołka - Myślę, że się dogadamy... Skąd przybywacie? - rozejrzał się po twarzach towarzyszy rozmowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nerinxian
Adept


Dołączył: 20 Paź 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z tamtąd

PostWysłany: Czw 20:10, 01 Lis 2007    Temat postu:

Vito

Może najpierw ty byś opowiedział coś o sobie, podszedłeś tu przedstawiłeś, poznałeś nasze imiona a więc teraz twój czas aby zacząć opowieść. A właściwie to przybyłeś do nas z jakąś sprawą czy po prostu aby się z nami napić, bo jeśli to drugie to nie jest Ci potrzebna wiedza o naszych rodach do dwudziestego pokolenia wstecz. Nie mam racji? "No i będzie mnie sie jeszcze pytał o historie. Yondalla jedyna wie że On jej nie chce usyszeć, a może to ja jej nie chce opowiedzieć? - nieważne." Jednak myśle że jako osoba która chce się do nas przyłączyć, powinieneś nam coś opowiedzieć aby było przy czym się napić. "Ciekawość Cię kiedyś zabije Vito Wygnany." Skarcił się w myśli. "Czyżbyś zapomniał słowa Ojca: Im mniej wiesz tym dłużej zyjesz. A ty jak zawsze musisz się dopytywać. Ach wspomnienia." Nawet w myślach potrafił być sarkastyczny dla samego siebie."Co się stało to się nie odstanie, niech zacznie gadać potem się pomyśli co z nim zrobić."


Ostatnio zmieniony przez Nerinxian dnia Czw 20:28, 01 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gris
Adept


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wziąć na piwo ?

PostWysłany: Czw 20:17, 01 Lis 2007    Temat postu:

Roizeh

Półelf leniwie przechylił głowę nie odwracając jeszcze wzroku od drowa. Dosłowną chwilę pozostał w tej pozycji po czym szybkim przerzutem wzroku spojrzał na Vito i znowu odwrócił się do drowa. " Ktoś tu chyba ma kompleks" przemknęło przez głowę Roizeha.
- Ach wybacz Zdirithrze moją grubiańskość, wziąłem cię za miejscowy plebs niegodny do towarzyszenia nam w posiłku. Naturalnie przysiądź sie do nas. - Roizeh spojrzał na siadającego drowa wzrokiem, który przy pewnym wysiłku woli można było nie uznać za wrogi.
W głosie łotra dała się dobrze wyczuć ironia, która miała być stłumiona. Roizeh dobrze się o to zatroszczył. Nastrajał drowa do zniechęcenia co do swojej osoby zarazem jednak nie chciał pozwolić mu odejść. Typowy elegancik. Psia rodzina, której półelf wybitnie nie znosił. Uważali się za lepszych od reszty, tak na prawdę nic nie potrafiąc. Obrobienie takiej osoby bez względu na zysk sprawi łotrowi przyjemność. A jak się nadaży okazja to też trochę będzie można utrzeć nosa burżuazji.
Twarz półelfa zastygła z pół porozumiewawczym, pół ironicznym uśmiechem, długim nosem wysuniętym w stronę przybysza i wzrokiem pilnie lustrującym całe ciało drowa. Szczególnie szukał wypukłości w odzieniu tam gdzie ich normalnie nie powinno być. Takie zgrubiena prawie zawsze oznaczają coś ciekawego - ukrytą broń, złoto czy kosztowności. Jednak gdy Roizeh tylko się zorientuje, że drow go obserwuje, przestanie błądzić wzrokiem po jego ciele, a spojrzy mu w oczy.
Łotr poświęcił także kilka sekund na przejrzenie palców na których mogłyby znajdować się pierścienie, małżowin usznych z ewentualnymi kolczykami i z grubsza wnętrza ust w poszukiwaniu złotych zębów. Ocenił w dodatku z czego są wykonane szaty drowa i ile możnaby za nie dostać w skupie. Zatrzymał wzrok przez chwilę na sztylecie wystającym z buta, uważnie wnioskując czy nie jest czymś przyczepiony i jaka jest szansa na pozbawienie go kontaktu z właścicielem bez zorientowania się tego drugiego.
Noga półelfa powędrowała w pobliże plecaka. Nie zamierzał dezorientować się ciągłym zerkaniem czy ciągle tam jest. Stopą przygwoździł jeden z rzemieni, a łydkę oparł o sam pojemnik.
Teraz łotr się wyklinał czemu nie umieścił sztyletu w rękawie kurtki, w specjalnej przegródce do tego stworzonej. Dla wygody sztylet spoczywał we wnętrznu plecaka, a brońmi nie do końca użytecznymi w tej sytuacji pozostawały skalpel i szpada.
- Karczmarzu, pięc kielichów przedniego wina ... Tylko żwawo ! Wybaczcie, że wam nie postawię, ale pieniądze pod stopami nie leżą. Mam nadzieję, że wybaczysz niemiłe powitanie i napijesz się ze mną, Zdirithu. - powiedział wnikliwie nań patrząc, chcąc wyłowić moment kiedy sięgnie po sakiewkę lub kiedy ją schowa.


Ostatnio zmieniony przez Gris dnia Czw 23:12, 01 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arvelus
Arcymag


Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 1590
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 22:43, 01 Lis 2007    Temat postu:

Kara żyła już bardzo długo, nawet jak na elfa czystej krwi którym nie była. Kilkunastokrotnie przyżyła już życie zwykłego człowieka i wiele widziała toteż nie było niczego co mogło ją zadziwić...poprostu widzaiła już wszystko. Ale nie mogła zrozumieć po co te wszystkie gesty? "Ta pętla nie była potrzebna...nic a nic...co on kombinuje...a z resztą, co mnie to obchodzi, jego sprawa"

Ostatnio zmieniony przez Arvelus dnia Pią 18:05, 02 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eTo
Zbrojny


Dołączył: 20 Lis 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 23:27, 01 Lis 2007    Temat postu:

Thariz Tekken'duis

Drow nie odzywał się wiele i cały czas obserwował uważnie poczynania istot, z którymi jeszcze nie wiedział dokładnie dlaczego, postanowił udać się do karczmy.
Kiedy do niej wszedł nadal nie zdejmował kaptura swojego płaszcza, lecz po jego dłoniach, które wystawały z rękawów odzienia widać było na nich jakiś biały tatuaż. Lekkim krokiem podążył do stolika, przy którym rozsiedli się jego być może przyszli towarzysze. Spokojnie ogarnął pomieszczenie oceniając jacy goście są w karczmie, i czy nie ma w niej jakiś podejrzanych typków.
Niezbyt spodobał mu się widok drowa. Z pewnością mogło to znaczyć dla Thariza tylko jedno, dlatego zastanowił się jak szybko zdołałby wyciągnąć którąś ze swoich broni. Jednak postanowił nie atakować, gdy ów osobnik nie rozpoznał go póki co. Po kilku wymienionych zdaniach, usłyszał jak drow pyta się czemu Thariz został przyjęty. Zakapturzony elf uśmiechnął się tylko.
Następnie powiedział coś do swego pobratymca w ojczystym języku będąc pewnym, że tylko on go zrozumie i uśmiechając się przy tym szerzej.
Kiedy już przyjrzał się osobnikowi, który dosiadł się do stolika, przeniósł uwagę na półelfa zmierzającego do konfrontacji. Przyglądał mu się chcąc odczytać jego zamiary i samemu planując co zrobić jeśli jego imię będzie znane Zdirith'owi.
- Moje imię nie powinno cię obchodzić, póki nie dasz mi powodu do jego podania. A jak zapewne się domyślasz, pochodzę z podmroku. - przerwał zastanawiając się czy nie słyszał kiedyś tego imienia i czy nie kojarzy twarzy poznanego przed chwilą drowa.
- Znam już twoje imię, ale bez nazwy rodu jest ono dla mnie bezużyteczne. Tak więc powiedz coś więcej o sobie albo powiedz po co zawracasz nam głowę, bo niektórzy mają już jakieś plany na dzisiejszy wieczór. - powiedział dość pewnie. Następnie rozejrzał się w poszukując wzrokiem jakiegoś gościa, który może mieć przy sobie dość grubą sakiewkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arvelus
Arcymag


Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 1590
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 8:38, 02 Lis 2007    Temat postu:

-No weź daj spokój!-powiedziała Kara z lekkim wyrzutem i założyła ręce za głowę odsłaniając krągłości jej wdzięków, mówiła z twarzą zwróconą do sufitu z zamkniętymi oczami-Nie mamy powodu by mu nie ufać, no cóż...niby przez takie podejście do życia zginęłam, ale gdybym miała je przeżyć jeszcze raz bym tego nie zmieniła...Mądry elf, człowiek czy ktokolwiek podczas swojego życia i możliwie też po nim zdobędzie tyle samo przyjaciół co wrogów...a co by było gdybym powiedziała ci, że naprawdę nazywam się Semai? Jeśli nie masz powody, by komuś nie ufać to znak, że możesz mu zaufać, choć nie w pełni. A teraz siadaj mroczny elfie, gwarantuję ci, że mój byt ma dużo bardziej mroczne podłoże...
Jakby chciała podkreślić swe słowa uśmiechnęła się do nieba...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrip
Badacz Podziemi


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Newbury

PostWysłany: Pią 9:01, 02 Lis 2007    Temat postu:

Roizeh
Drow nie ma pierścieni, czy złotych zębów, szaty jego są dość drogie. Wypukłości z kolei... Tu przyłapał cię na przeszukiwaniu go wzrokiem. Spojrzał ci prosto w oczy i uśmiechnął się ironicznie.

Karczmarz przyniósł wino, a drow rzekł do niego.
-No Garry, widzisz nadszedł ten czas, w którym i ja wezmę na kartkę. No, chyba mi możesz zaufać? - karczmarz pokiwał głową i odszedł.
Drow jeszcze raz uśmiechnął się do Roizeha ironicznie. Po czym zwrócił się do swego pobratymca.
-Ja nie mam rodu... To znaczy kiedyś miałem, ale teraz już nie mam... - zamyślił się - Dobra powiem co mi tam - westchnął - Pochodziłem z naprawdę bogatej drowiej rodziny, ale tak się przypadkiem stało, że nie miałem zbyt dobrych poglądów o postępowaniu drowów - pociągnął zdrowo z kielicha - Kiedyś gdy przyniesiono elfich jenców i chcieli ich torturować na kole, pomyślałem sobie, że to bez sensu. Bo co zabiją ich, a tamci i tak nic nie powiedzą. Poszedłem w tedy sprzeciwić się. I powiedziałem innym drowom co o tym myślę. A jeden z nich odpowiedział spokojnie - tu Zirith zamyślił się, łyknął wina i kontynuował - "Czy tak bardzo chcesz uratować te elfy, że w zamian za to miałbyś być wygnańcem? Tak." No i elfy i tak zabito, a mnie pięknie urządzono. Tylko na szczęście ojciec przekazał mi kupę pieniędzy. I tak teraz sobie żyję. Mam nawet przyjaciół, ale drowy, które wiedzą o mojej przeszłości nienawidzą mnie. Z resztą trudno im się dziwić... - opróżnił do końca kielich wina. Powiedział coś po drowiemu do pobratyńca. I rozsiadł się wygodnie na krześle.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nerinxian
Adept


Dołączył: 20 Paź 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z tamtąd

PostWysłany: Pią 10:35, 02 Lis 2007    Temat postu:

Vito

Jak dobrze że uszedłeś z życiem. Powiedział jak zwykle bezbarwnym głosem. "Przecież drowy zabijają każdego osobnika który nie zgadza sie z Loth, a ci mu jezcze pieniądze dali- naciągane." Stwierdził w duchu i zwrócił swe oczy na ekwipunek mając nadzieje że Zdirith nie dosiadł sie tylko aby odwrucić ich uwagę. Twa historia jest zaiste ciekawa "tak jak opowieści barda że w pojedynke powalił rodzinę czarnych smoków" Opowiedz jeszcze jak to się stało że zawendrowałeś aż tutaj do Regi, strasznie intryguje mnie twoja historia. "i to że nie zabiła cię pierwsza drużyna jaką spotkałeś, albo tłum chłopów którzy akórat słyszeli o twej rasie." Myślał nad możliwymi odpowiedziami ale postanowił zawiązać nić porozumienia. "Czas opowiedzić hstorię Vita" Skwitował w myślach i zaczął mówić.

Cóż moja historia nie wydaje się tak Ciekawa jak twoja, byłem synem prostego szewca."Który żył w domu więkrzym niż ta karczma."po tym jak dorosłem znudziło mi sie pomaganie mu w warsztacie i uciekłem.[i] "W sumie nie uciekłem ale mnie porwano ale oni nie muszą o tym wiedzieć." [i]Podróżowałem trochę po traktach aż zawendrowalem tutaj, ale widok podróżującego niziołka jest bardziej pospolity niż drow na trakcie. "Którego każdy znający tradycje jego rasy ma ochotę zabić." Powiesz nam zatem jak tu trafiłeś? Kiedy tak mówił swoim bezbarwnym tonem niezdradzającym emocji, tylko Ten kto naprawdę chciał doszukać się jakiś nieścisłości, usłyszałby krótkie przerwy między zdaniami. Zbyt krótkie żeby ułożyć ciąg dalszy histori a więc nie była ona kłamstwem lub była tak wiele razy powtarzana że Vito sam w nią uwierzył.


Ostatnio zmieniony przez Nerinxian dnia Pią 10:39, 02 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gris
Adept


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wziąć na piwo ?

PostWysłany: Pią 10:37, 02 Lis 2007    Temat postu:

Roizeh

- Fajnie ... - Łotr przewrócił oczyma i lekko westchnął co z pewnością mogło zirytować drowa. Nigdy nie rozumiał idiotów, którzy musieli wyżalić się przed nieznajomymi. Szczególnie mówić, że jest się wyrzutkiem którego spora część własnej rasy miałaby przyjemność ukatrupić.
Łotr powziął już plan. Nie mógł pozwolić by pierwszy lepszy bawidamek przyłapywał go na rozpoznaniu i odchodził ze wszystkim z czym przyszedł. Sztylet w bucie, który jest schowkiem dla eunuchów, aż prosił by go zabrać. Półelf ocenił odległość nogi drowa od zasięgu swoich ramion.
Na dosłowną sekundę przymknął oczy i rozmarzył się jak miło by było spotkać tego gówniarza w ciemnej uliczce. Bądź zostać z nim sam na sam w pomieszczeniu. Bądź stróżować przy noclegu kiedy drow by spał. Bądź patrzeć jak trucizna zjada jego ciało. Bądź wsadzić gruszkę do gardła burżuja i powoli kręcić korbką, patrząc jak żuchwa wylatuje z zawiasów i jak podniebienie jest miażdżone przez stalową płytkę.
Otworzył oczy i spojrzał na kielich wina. Ostrożnie ujął go w prawą dłoń, powąchał z miną konesera, pokręcił chwilę prawą dłonią i nie do końca potrzebnie odchylił mały palec upijając mały łyk. Podczas przechylenia głowy na prawej skroni zajaśniała bielą mała blizna, która wydobyła się na światło dzienne spod pukla włosów.
Spod zmrużonych powiek Roizeh przyjrzał się sztyletowi na nodze drowa. Koniecznie nie mógł pozwolić by ten półpanek nie stracił niczego po spotkaniu z nim.
- A czego ty od nas chcesz elfie, że nam opowiadasz swoje dzieje ? - mruknął lekko nieprzyjaźnie - I w towarzystwie mówi się językiem ogólnie rozumianym - dokończył już całkiem wrogo. - Psie - nie powiedział ostatniego słowa, ale jego wargi ułożyły się w ten sposób. Bez specjalnych umiejętności ktoś patrzący na łotra mógłby to odczytać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrip
Badacz Podziemi


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Newbury

PostWysłany: Pią 13:37, 02 Lis 2007    Temat postu:

-Cóż ogłuszono mnie gdy tu trafiłem. Może zabrzmi to dziwnie, ale nawet nie wiem gdzie jest jakiekolwiek wyjście z Podmroku - mówiąc to drow spoglądał na niziołka jednak gdy usłyszał głos półelfa od razu popatrzył mu w oczy jednocześnie przysuwając lewą nogę do siebie.
-Słuchaj krasnoludzie - rzekł do półelfa - Sądząc po ostatnim słowie to ty też nie masz za bardzo kultury. Więc nie zwracaj uwagi innym. I nie nazywaj mnie psem skoro sam nie jesteś lepszy od szczura.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arvelus
Arcymag


Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 1590
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 14:24, 02 Lis 2007    Temat postu:

-Mam tego dość-powiedziała Kara zdejmując nogi ze stołu i waląc otwartymi dłońmi w jego blat-Nie mam ochoty przebywać w towarzystwie chamów...mimo swoich przekonań powinieneś dbać o maniery pół-elfie! A teraz wybaczcie idę się przewietrzyć
"A po cholerę mi to, przecież nawet nie oddycham..."
Poprawiła katanę, założyła kołczan strzał na plecy, tuż obok łuku, skądś wyjeła skórzaną torbę i wyszła na dwór. Zimne powietrze nieco ją orzeźwiło, lecz była to ledwie namiastka tego co czuła za życia. Odeszła kilkaset metrów od karczmy, oparła się o drzewo i zaczęła obserwowac niebo, objęła się rękami i wspomnienia wróciły:
(gdyby co to jest historia postaci która wysłałem naszemu MG)
Urodziła się w głuszy gdzie dorastała. Miejsce to nazywała ona poprostu Domem, tak samo jak reszta mieszkańców. Dokładnie to była mała enklawa mieszkająca w szałasach w zgodzie z naturą. Jej matką była ludzka kobieta, a ojcem dziki elf. Żyła normalnie, choć nieco różniła się od reszty rówieśników, miało to związek z jej przodkiem którym był Railxjur, srebrny smok. To było wiele pokoleń temu i zachowały się tylko niewielkie ślady po tym. W jej przypadku były to gadzie oczy i drobna łuska gdzieniegdzie. Przez to bywała obiektem drwin, lecz nie przejmowała się tym. Była też inna niż jej koleżanki, twardsza, jak mówiono. Wciąż bawiła się z chłopakami w zabawy które poprostu nie pasowały do dziewczyn, jak zapasy w błocie, wspinanie się na drzewa, czy zjadanie jabłek z sadu starego Diuury. A propo zapasów...była w tym całkiem niezła i nie żadko pokonywała przyjaciół. Lała się z nimi jakby była chłopakiem, a oni na ten czas musieli zapominać, że jest dziweczyną, bo dostawali, jak to zwykła mawiać "niezłe bęcki". Tak upłyneło pierwsze 20 lat jej życia. Przez kolejne 3 dekady uczyła się typowo kobiecych zawodów, jak chawtowanie czy śpiew. Nie podobało jej się to, lecz była posłuszna matce. Co nie przeszkadzało jej walczyć na kije z chłopakami gdy miała wolne.
Gdy skończyła 63 lata jej matka umarła, była już starą kobietą, liczyła dobre 85 wiosen. Była zdruzgotana, kochała matkę. Odziedziczyła po niej temperament, dobroć i urodę, choć mówiono, że to bardziej kwestia smoczego dziedzictwa, lecz ona twierdziła, że to po matce. Po śmierci matki zajął się nią ojciec, był żołnierzem i widząc ponadprzeciętną, jak na dziewczynę, siłę córki, która dorównywała chłopakom postanowił nauczyć ją wojennego żemiosła. Jego ulubioną bronią był długi łuk i katana. Przez 12 lat Quill uczyła się walki tymi brońmi, mimo że była wciąż ledwie dziewczynką szybko przyzwyczaiła się do ciężaru broni i równi szybko zachartowała palce aby cięciwa jej nie raniła. Była zdolna...

Po tych 12 latach rozpoczęła się wojna, a jej ojciec został wezwany pod broń. Nie chciał aby Quill została przydzielona do rodziny zastępczej więc wysłał ją do zakonu. Miała tam mieszkać tak długo jak będzie trwać wojna, aby mógł po nią wrócić. Ale jednej rzeczy nie przewidział, albo nie chciał przewidzieć...zginął podczas tej wojny. Trafiony toporem w plecy przez orka.

Kara poraz drugi poczuła jak to jest stracić coś co się kocha, ale teraz nie miała już nikogo kto mógłby ją pocieszyć...zapomnienie odnalazła w morderczym treningu. Trenowała dzień i noc, noc i dzień. Robiąc sobie jedynie przerwy na 2 posiłki dziennie i kilka godzin snu. Ćwiczyła chart ducha, ciało, umysł, odwagę...a specjalizowała się w walce, walce kataną, łukiem i własnym ciałem. Tak minęło kolejne 50 lat. Stała się piękną kobietą, proste kruczoczarne włosy z przodu krótkie, jedynie na grzywkę, tak aby nie zasłaniały oczu podczas walki, z tyłu robiły się dłuższe i sięgały łopatek. Ponadto miała jeszcze 2 długie warkoczyki z tyłu głowy. Owijała je sobie białą wstążką tak, że na samym końcu tworzyły się małe pędzelki sięgające krzyża. Pod grzywką widniały durze zielone oczy, a między nimi mały nosek. Atletyczna sylwetka uwidatniała kobiece wdzięki których nie było jej brak. Miała wielu adoratorów, którym nie przeszkadzały smocze oczy...poprostu mieli inne elementy ciała do oglądania i ginęły one w tłumie. Jednak Kara nigdy nie pragnęła miłości, może kiedyś, przed śmiercią matki...ale to były dziecinne urojenia smarkuli i tego nie można tak określać.

Pewnego razu postanowiła, że opuści zakon, temperament który odziedziczyła po matce dawał się we znaki i zaczynało nużyć ją spokojne życie, pożądała przygody. Wielki Mistrz się zgodził, Kara była bardzo zaawansowaną mniszką i znała wszelkie ćwiczenia jakie były potrzebne, mogła trenować sama. A doświatczenie z pewnością jej się przyda.
W 20 lat później zawędrowała do pewnej enklawy gnomów, którym pomogła w sprawie w której poprostu nie mogli sobie poradzić. W zamian dali jej nowy łuk, ich najnowszy prototyp. Broń nie różniła się od zwykłego łuku zbyt dużo, jeśli nie liczyć układu bloczków. Z początku nie była do tego przekonana, lecz szybko doceniła przydatność urządzenia.

Potem zginęła.
Ugodzona potężnym zaklęciem śmierci przez drowa nekromantę, została wskrzeszona jako jego sługa. Ale aby to mu nie wystarczało, chciał mieć obrońcę doskonałego, aby to osiągnąć poddał ją plugawemu rytuałowi przez który stała się wampirem. Przez stulecia służyła mrocznemu elfowi, była w pełni świadoma tego co robi, ale nie mogła się powstrzymać...to był dla niej koszmar. Tysiące razy modliła się o śmierć, lecz była zbyt dobra. A drow do tego nałożył na jej katanę zaklęcia zniszczenia sprawiające, że rany były dużo dotkliwsze, a jakby tego było mało uodpornił ją na świętą moc kapłanów i obwarował dziesiątkami zaklęć wzmacniających. Była niepokonana. Aż pewnego razu została zmuszona do zabicia swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa. Zrobiła to, lecz szok spowodowany tym wyrwał ją spod zaklęcia kontrolującego...z radością przeszyła trzewia nekromanty i patrzyła jak magia którą sam nałożył na ostrze niszczy jego samego. Teraz była wolna, chciała śmierci lecz nie potrafiła z sobą skończyć, nie ważne, że nawet nie żyła w pełni.

Teraz już nie jest tą kobietą którą była, pomimo, że jej ciało nic się nie zmieniło, poza kłami i szarawą cerą...nie jest już dobra po tym co robiła poprostu nie można pozostać czystym, ale nie jest też zła, to jak się sama domyśla, jest kwestią jej dziedzictwa...teraz wędruje ona po świecie szukając celu "nie-życia"...

Łza spłynęła jej po policzku, kochała życie i mimo pozornego luzu cierpiała, cierpieniem dla niej było samo istnienie, była potępiona, przeklęta, jedynym powodem dla którego jeszcze nie żuciła się z urwiska było chęć zdjęcia tej klątwy i poczucie winy...chciała odpokutować winy, lecz chcąc nie chcąc była wampirem, powołaną do istnienia za pomocą plugawej magii, umysł miała zatruty tą magią i czasem natura nieumarłej przejmowała nad nia kontrolę i pogrążała się w morderczej krwawej furii, po tym zawsze szczerze załowała, że dała się ponieść żądzy krwi
"Ja chcę żyć, ja chcę żyć" myślała, po chwili przerodziło się to w szept
-Ja chcę żyć, ja chcę żyć-z szeptu w słowa
-Ja chcę żyć, ja chcę żyć- a ze słów w krzyk
-Ja chcę żyć!!!-zawyła i padła na kolana...płakała, płakała jak każdej nocy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eTo
Zbrojny


Dołączył: 20 Lis 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 15:12, 02 Lis 2007    Temat postu:

Thariz Tekken'duis

Drow zdjął kaptur z głowy. Jego wygląd mocno różnił się od Zdirith'a. Skórę miał ciemniejszą a na twarzy miał jakiś dziwny biały tatuaż, który znikał pod ubraniem. Urodą nie odbiegał od norm mrocznych elfów, jednak jego oczy wyglądały zupełnie inaczej. Były one kocie i źrenice, koloru białego, zwężały się w pionie a reszta oka była czarna niczym noc. Jego głowę porastały krótko ścięte białe włosy.
Mroczny elf pochylił się lekko nad stołem opierając na nim łokcie a ręce kładąc na stole. Wpatrywał się prosto w oczy Zdirith'a i nawet nie mrugnął kiedy półelfka uderzyła dłońmi w stół. Następnie odpowiedział mrocznemu elfowi także w języku drowów.
Kiedy skończył uśmiechnął się jednym kącikiem ust i uważnie obserwował jego reakcję na swoje słowa, chcąc wyczytać z niej jak najwięcej informacji.
~ Jeśli wysłali cię aby mnie zabić, to widać, że mocno mnie nie doceniają. ~ pomyślał pewnie.
- I nie dziwię się, że nie jesteś lubiany przez inne drowy. Elfy już na kole zaczynają śpiewać, a nawet jeśli nic nie powiedzą to są jeszcze inne także skuteczne metody. - powiedział dość zimnym tonem nie zwracając zbytniej uwagi na innych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrip
Badacz Podziemi


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Newbury

PostWysłany: Pią 16:46, 02 Lis 2007    Temat postu:

Drow zacząl mówić. Ale wszystkie słowa były w drowim języku. Po wszystkim. Wstał skłonił się, zatrzasnął drzwi od karczmy i stanął przed nimi pozwalając by powiew wiatru go otrzeźwił. W tym momencie zobaczył płaczącą półelfkę. Podszedł do niej i bez słowa podał jej rękę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arvelus
Arcymag


Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 1590
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 17:55, 02 Lis 2007    Temat postu:

(przypominam, że "odeszła kilkaset metrów od karczmy" ale przyjmijmy, że przeszedł je^^)

Kara nie zauważyła drowa zbliżającego się do niej...w tej chwili pozawoliła sobie na oddanie się rozpaczy. Gdy nagle zobaczyła wyciągnięta dłoń drowa przestraszyła się, odruchowo odskoczyła od niego, szybkim ruchem otarła łzy i błyskawicznie wstała
-Nigdy więcej tak nie rób!-wrzasnęła, starała się wyglądać na rozwścieczoną i groźnie, lecz w rzeczywistości nie wiedziala co powinna mówić, nie spodziewała się, że ktokowiek ją zobaczy, a natomiast łzy spływające po policzkach połączone z wyglądem dwudziestolatki dały efekt, że wyglądała bardziej słodko niż groźnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrip
Badacz Podziemi


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Newbury

PostWysłany: Pią 18:19, 02 Lis 2007    Temat postu:

[Niedopatrzyłem ^^]
Kara
-Przepraszam. - drow wyraźnie się zawstydził - Nie chciałem cię przestraszyć. Ja, eee... pomyślałem, że coś się stało. I ten no... nie krzycz tak bo ja też mam jako takie uczucia... - uśmiechnął się szczerze - A no i przepraszam za tamto w karczmie, poniosło mnie. - drow ponownie wyciągnął rękę - Zirith jestem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gris
Adept


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wziąć na piwo ?

PostWysłany: Pią 18:27, 02 Lis 2007    Temat postu:

Roizeh

- Co za ... - Mruknął do siebie. Nie podobało mu się zachowanie obu drowów. Jeden był jawnie wrogi i nieprawdopodobnie spostrzegawczy, a półuśmieszki drugiego po zdaniach wypowiadanych w nieznanym półelfowi języku nasuwały wniosek, że jest się przedmiotem kpin. A bycie obiektem żartów nie bardzo podobało się łotrowi.
Do tego ta niezrównoważona kobieta. "Przecież nic nie powiedziałem, a ona już wyskakuje z brakiem kultury.". Zaskoczenie półelfa aż kazało mu unieść jedną brew ku górze.
Na słowa drowa nic nie odpowiedział jednak gdy ten wyszedł z karczmy, Roizeh zerwał się z krzesełka, otworzył plecak i zanurzył w nim rękę. Chwilę pogmerał, powiercił i poprzestawiał po czym wyciągnął sporej długości sztylet i flakonik z całkowicie białym choć nie mętnym płynem. Sztylet zatknął za pas, flakonik wrzucił do kieszeni, chwycił swoją kuszę i przeładował.
- Koledzy, z łaski swojej popilnujcie moich rzeczy. Nikt nie będzie nazywał mnie szczurem, a tym bardziej krasnoludem. - Wybiegł z karczmy i przejrzał okolicę. Zauważył idącego drowa i bardzo cicho poszedł za nim. Cały był rozgorączkowany. Nikt tak nie znieważył łotra. Nikt z żyjących do tej pory. Roizeh skorzystał z faktu, że drow pochylił się nad kobietą i z dialogu, który z pewnością odwróci uwagę od stojącego kilkadziesiąt metrów za nim łotra. Starannie wymierzył i lekko się zawahał. Zbyt lekko.
Po podstępnym strzale połelf rzucił się do ucieczki. Nawet nie spojrzał czy bełt trafił w wymierzony cel. Z drugiej strony był pewny, że tak jest. Wpadł w pełnym biegu do karczmy i szybko przeładował kuszę. Sztylet położył na stole, pas przesunął tak by jak najłatwiej można było wyciągnąć szablę z pochwy. Lewa ręka chwyciła flakonik z kieszeni i kciuk usunął korek. Łotr podsunął sobie miksturę do ust i czekał ustawiony za stołem ( " za " od wejścia ).
- Ciekawe jaki teraz będzie z niego cwaniak - Mruknął do towarzyszy.


Ostatnio zmieniony przez Gris dnia Pią 19:14, 02 Lis 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrip
Badacz Podziemi


Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 373
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Newbury

PostWysłany: Pią 18:38, 02 Lis 2007    Temat postu:

Kara
Rozległ się brzdęk i z ciemności wychylił się bełt. Wszystko działo się jak w zwolninym tempie. Bełt trafił drowa w łydkę. Usiadł na ziemi. Wyjął powoli bełt i zaczął oglądać ranę. Spojrzał w oczy półelfki... W głowach kłębiło się obojgu jedno pytanie. Kto strzelał?


Ostatnio zmieniony przez konrip dnia Sob 8:15, 03 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eTo
Zbrojny


Dołączył: 20 Lis 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 21:58, 02 Lis 2007    Temat postu:

Thariz Tekken'duis

Drow był zaskoczony reakcją pobratymca. Zastanowił się moment nad jego słowami. ~ Czy on myślał, że ja...? ~ myślał odchylając się do tyłu aby oprzeć się na krześle. Następnie zaśmiał się lekko podczas gdy towarzysz mówił coś o pilnowaniu rzeczy, po czym wybiegł. Tahriz odprowadził go jednak wzrokiem zastanawiając się, po co mógł wyjść z karczmy.
Później przeniósł swoją uwagę na kielich, z którego wziął mały łyk i rozglądał się po karczmie zwracając uwagę na wygląd gości. Chciał znaleźć jakiegoś nadzianego człowieka, lub kogoś zachowującego się podejrzanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arvelus
Arcymag


Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 1590
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 22:13, 02 Lis 2007    Temat postu:

Kara otworzyła szerzej oczy, niemal pisnęła, lecz powstrzymała się. Pokręciła gwałtownie głową aby oczyścić umysł, następnie spojrzała w oczy elfa. Widziała w nich to samo pytanie które zadawały jej gadzie źrenice...
"Nie, nawet on by się do tego nie posuną..." pomyślała, ale bała się, że to jednak Roizeh, no bo w końcu kto miał lepszy powód niż on? Pozatym najwyraźniej wyjątkowo nie lubił drowa..."Nieważne, nie teraz" przerwała podejrzenia "To tylko spekulacje". Wzięła do ręki torbę którą przed chwilą postawiła przy drzewie wyciągnęła z niej bandaż...zaczęła owijac nogę mrocznego elfa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna -> Zakończone pojedynki, sesje i turnieje Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin